Zdjęcie boćków zrobione 1 kwietnia . Zawitało ich na pole przy ulicy Kasztanowej od razu pięć. Widać, że w naszych Łubowicach już na dobre zagościła wiosna.
Polska jest europejską ostoją bociana białego. Bociany wracają z ciepłych krajów, gdy zmienia się tam długość dnia. Na datę ich powrotu mają także wpływ warunki atmosferyczne na trasie ich przelotu. Ptaki zazwyczaj wracają do starych gniazd i sprawdzają czy nadal są w okolicy odpowiednie warunki do żerowania. Jeśli przylot któregoś z partnerów się opóźnia, gniazdo może zostać zajęte. Co roku przylatuje do Polski ok. 30 tysięcy par ze 160 tysięcy żyjących na świecie. „Nasze” bociany zimują w środkowej i południowej Afryce. Swoją podróż do Polski rozpoczynają już w styczniu. Ich wędrówka ( ok.10500 km) przebiega m.in. nad Libanem, Izraelem, Turcją, Grecją, nad brzegami Morza Czarnego. Jest to główny szlak „polskich” bocianów, tzw. czarnomorsko-egipski. Jeśli nad Bałkanami nie zatrzymują ich chłody lub niedogodne wiatry to przylatują zgodnie ze swym corocznym „rozkładem lotu”, czyli w trzeciej dekadzie marca, ale zawsze są indywidualiści, zwani też „zwiadowcami”, którzy docierają do nas dużo wcześniej. Powszechnie mówi się, że pierwsze bociany przylatują do nas „na św. Józefa”, tj. 19 marca. Ptaki lecą nad lądem, unikając przelotów nad morzem. Nad lądem napotykają bowiem na ciepłe prądy powietrza, które ułatwiają im wznoszenie.
A nad Libanem masowo mordują bociany i chwalą się zdobyczami na Facebooku i innych portalach społecznościowych. W Libanie jest to sport narodowy. Ptaki giną w tym kraju milionami, nie tylko bociany – też pelikany, żurawie, jaskółki. Strzelają wszyscy, nawet dzieci. Libańczycy zabijają bociany, by udowodnić swą sprawność – wielkość i liczebność trofeów świadczy o ich statusie. Organizacje ekologiczne alarmują od kilku lat, ale każdego roku słychać, że problem nie znika , wręcz sytuacja staje się coraz poważniejsza, a ofiary myśliwych liczone są w milionach. Spójrzcie na załączone zdjęcia i oceńcie sami.
Bociany, które widzimy na naszych polach przetrwały w czasie przelotu krwawe polowania, unikając kul libańskich pseudo bohaterów więc szanujmy je , bo nie wiadomo, czy następnym razem też będą miały tyle szczęścia.
Ewa Porwal